W tym roku miał miejsce mój długo wyczekiwany debiut. Wszystkie marzenia spełniły się naraz i musiałam zrealizować „pięciolatkę w rok”: budowa, remont, ogród. Ach tak! Jeszcze koty! Wbrew wszystkim planom pojawiły się w moim życiu:
Ogólnie jestem zadowolona z pierwszych plonów i pierwszych doświadczeń. Wypróbowałam maksymalnie wiele nietradycyjnych metod, z których większości więcej nie użyję i opowiem o nich poniżej. Niestety, nie robiłam zdjęć w trakcie (brak porządnego sprzętu), ale w przyszłym sezonie się poprawię.
Kubki z agrowłókniny, kokos i japońskie wiązanie
Kilka największych porażek roku zasługuje na osobny podrozdział. Chcę maksymalnie szczegółowo opisać problemy i mam nadzieję, że pomogę komuś uniknąć niepotrzebnej straty czasu, pieniędzy i nadziei.
Doniczki z agrowłókniny
Największym rozczarowaniem okazały się szeroko reklamowane doniczki na rozsady wykonane z nietkanego materiału (agrowłóknina, spunbond). Tego rodzaju pojemniki mają poważne wady, które wpływają na cały proces wzrostu roślin.
Główne wady doniczek z agrowłókniny:
- Uszkodzenia korzeni
- Trudności w przesadzaniu
- Niestabilność
- Problemy z podlewaniem
Jeśli chcecie spróbować doniczek z agrowłókniny, nie przenoście całej rozsady na ten rodzaj pojemników od razu
Pomidorom i paprykom szybko przyrastają korzenie boczne, które przenikają przez materiał doniczek. Po kilku dniach odsłonięte korzenie wysychają, rośliny cierpią, a ich wzrost wyraźnie odstaje od tych, które rosną w plastikowych pojemnikach. Korzenie, które przerosły przez dno, zaczynają gnić. Pikowanie i przesadzanie do większych pojemników jest bardzo trudne, co prowadzi do kolejnych uszkodzeń korzeni.
Doniczki z agrowłókniny są niestabilne, dobrze stoją tylko wtedy, gdy są ciasno ustawione w tacy lub posiadają zbyt mocno ubity substrat. Rosnące krzaczki było trudno rozstawić, a korzenie często przerastały do sąsiednich doniczek, co zmuszało mnie do ich nieustannego rozdzielania. Problem ten był szczególnie widoczny u pomidorów – ich korzenie są silniejsze niż części nadziemne.
Jedyne moje zdjęcie rozsady w doniczkach z agrowłókniny
Gleba w doniczkach szybko wysycha. Tak, trudno przelać rośliny w doniczkach z agrowłókniny, ale w przypadku dobrze zdrenowanej gleby wilgoć ucieka też przez ścianki doniczki, a korzenie nie mają czasu się nawodnić. W rezultacie system korzeniowy kieruje się wyłącznie w dół, boczne korzenie obumierają, a roślina pozostaje kompaktowa, z małym systemem korzeniowym, który odbuduje się dopiero po przesadzeniu do otwartej gleby.
Przesadzanie do gleby również stanowiło problem. Zaleca się sadzenie roślin bezpośrednio w doniczkach, co wypróbowałam na kilku ogórkach – niestety, efekt był opłakany. Powstało wrażenie, że korzenie w ogóle się nie rozwijają, a rośliny pozostają karłowate. Może w przypadku pomidorów wyglądałoby to inaczej. Jednak zdejmowanie doniczek z agrowłókniny powoduje rozpad bryły ziemi, co prowadzi do uszkodzenia korzeni… Nigdy więcej takich doniczek.
Kokosowy substrat i jego wady
Kolejnym błędem, w parze z doniczkami, było użycie czystego kokosowego substratu do pierwszej w życiu rozsady. Wcześniej dokładnie zapoznałam się z tematem, nawet napisałam poradnik dotyczący kokosowego substratu i wszystko zrobiłam zgodnie z zasadami profesjonalnych hodowców. Coś jednak poszło nie tak.
Tak wygląda brykiet prasowanego włókna kokosowego, który przed sadzeniem należy przemoczyć i specjalnie wypłukać
Włókno kokosowe jest całkowicie „jałowe”, wymaga regularnego nawożenia składnikami mineralnymi (tzw. „kompotem”). To wymaga czasu, dyscypliny i wiedzy na co najmniej średnim poziomie. Bez specjalnych analiz trudno przeprowadzić buforowanie na odpowiednim poziomie, co później odbije się na kondycji roślin.
Kokos to świetny drenaż, ale zupełnie nie zatrzymuje wilgoci – całe podlewanie gromadzi się na dnie tacy. W zależności od granulacji włókna substrat może być zbyt luźny i niezbyt sprzyjać rozwojowi korzeni od podstaw.
W przyszłym sezonie resztki brykietu dodam do mieszanki gleby jako niezastąpiony rozluźniacz, aerator i element drenażowy. W czystej postaci nie widzę potrzeby stosowania go, nawet biorąc pod uwagę jego warunkową sterylność (lepiej dodać trochę Fundazolu lub Previkuru w fazie przygotowywania gleby na rozsadę albo wykorzystać grzyby Trichoderma lub Bacillus subtilis – tzw. Bacillus siana).
Japońska (chińska) metoda wiązania pomidorów
Cóż, sama jestem sobie winna. Upozorowana prostota i genialność tej metody sprawdzają się jedynie na filmikach – w realiach ogrodu jest to czasochłonny, problematyczny i szkodliwy sposób wiązania i podpierania pomidorów.
Nie najlepszy sposób wiązania pomidorów Na podwiązki metodą japońską zużywa się kilometry sznurka, wszystkie rośliny w rzędzie są w ten czy inny sposób połączone ze sobą. Wydobycie krzewu lub wykonywanie jakichkolwiek prac z pojedynczą rośliną jest niemożliwe bez potrząsania i naruszania całego rzędu.
Nie ma do czego podwiązać gron pomidorów, sznurek znacznie opada pod ciężarem pomidorowego ulistnienia i łodyg, jeśli uprawia się roślinę na dwa-trzy pędy. Tylko przez pierwsze 2-3 tygodnie taka podwiązka cieszy oko, potem byłam zmuszona wymyślać wszelkiego rodzaju „podpórki” i przepodwiązywać niemal 50 krzewów co tydzień.
W tym sezonie zamierzam korzystać z metody podwiązywania Valeria „Ogród warzywny własnymi rękoma”.
Jest jeszcze jedno zaniedbanie – nie posadziliśmy ani jednego drzewa ani krzewu. A szkoda. Już by się przyjęły maliny i porzeczki, jabłoń i morela. Zlenistwa także nie przeprowadziłam gruntownej kuracji i sanitarnych przycinek jedynej starej jabłoni, na której poprzedni właściciele wykonali 9 szczepień. Kilka odmian nadal rodzi owoce na swoich gałęziach.
Co się udało
Udało się prawie wszystko. A dokładniej, wyrosło niemal wszystko, co było posadzone i posiane. Nie zdążyła jednak rozwinąć się brukselka, zasiana pod koniec maja bezpośrednio do gruntu w nieodpowiednim miejscu. Nawet 60 bulw ziemniaków dało taki plon, że wystarczy nam na dwoje do połowy lutego.
Tunele z włókniny oraz prętów z włókna szklanego
Podpatrzyłam u „Vogorode.Pro” pręty z włókna szklanego na tunele foliowe i jestem bardzo zadowolona. Z materiału okrywowego uszyłam tunele z kieszeniami na pręty i przez pierwsze tygodnie cała moja świeżo posadzona rozsada była pod tymi tunelami. Jedyną niewygodą była konieczność podnoszenia materiału, aby podlewać i sprawdzać stan roślin.
Słońce nie paliło, większość owadów nie trafiała pod folię, a od wiatru stanowiło to doskonałą ochronę. Jedynie mrówkom bardzo się spodobało – podkopywały i podgryzały moją kapustę. W tym roku na pewno sfotografuję te tunele i opowiem szczegółowo o ich konstrukcji. Przy okazji uratowały część roślin przed majowym gradem.
Pomidory gruntowe
Omnia F1 (Nongwoo Bio Co. Ltd, Korea) – pomidor determinate w kształcie śliwki z realną odpornością na 8 chorób. Mój jackpot. Niedrogie nasiona o 100% kiełkowalności, rośliny przeżyły wszystkie moje błędy, a także grad tydzień po wysadzeniu.
Prowadziłam je na kilka pędów, ponieważ nie do końca zrozumiałam zasady formowania krzewów i postanowiłam za pierwszym razem nie „ciachać” pochopnie. Wysokość wynosiła około 120-140 cm, mogłyby być wyższe, gdyby prowadzić je na jeden-dwa pędy.
Krzewy były oblepione owocami, co zmusiło mnie do podwiązywania gron i wzmacniania pędów. Smak jak na solidną „techniczną” śliwkę – doskonały w konserwach, w sałatce zadowalający. Zamówiłam Omnię również na ten rok, na pewno mnie nie zawiedzie.
Pink Top F1 (Nongwoo Bio Co. Ltd, Korea) – różowy indeterminate. Nie chorował. Wyjątkowo smaczny pomidor, bardzo słodki, o skoncentrowanym pomidorowym aromacie. Nawet niedojrzałe owoce były smaczne, co nie jest typowe dla hybryd. Również prowadziłam je na kilka pędów, dlatego odmiana nie pokazała swojego pełnego potencjału. Na razie nie będę powtarzać, ponieważ nie mogę stworzyć indeterminate’owi idealnych warunków w gruncie.
Uno Rosso F1 (United Genetics, Włochy) – niskorosła czerwona śliwka. Wszystkie krzewy chorowały na wszystko, co możliwe (wszystkie zabiegi były wykonywane zgodnie z instrukcjami Syngenty, dzień w dzień). W smaku Uno Rosso ciekawszy niż Omnia, ale udało się zebrać mniej niż połowę owoców z powodu chorób. W konserwach całopestkowych smak jest znakomity, tak samo konsystencja. Skórka gęsta. Plon bardzo wysoki. Na razie nie będę powtarzać.
Uno Rosso, jaki powinien być w idealnych warunkach
Yellow River F1 – rodzony brat Uno Rosso, żółta śliwka. U mnie plon był niski, smak… brak. Owoce z białym rdzeniem w środku. Prawie nie chorował.
Łącznie było około 50 krzewów pomidorów, z których plon wystarczył na konsumpcję, rozdanie oraz przetwory. Dla mojej małej rodziny taka liczba krzewów pomidorów okazała się wystarczająca, nawet mimo kilku nietrafionych odmian.
Ogórki
Mój ból głowy w tym sezonie. Nieudana wiosna zmusiła do trzykrotnego przesiewu ogórków, i to nie tylko mnie. Na początku było zbyt mokro i zimno, kolejny przesiew został uniesiony przez mrówki i nicienie. Wszystkie odmiany chorowały, mimo profilaktycznych oprysków fungicydami i insektycydami. Teraz tylko z rozsady.
Kibria, Crispina F1 – nie udało się spróbować. Zapylany przez pszczoły Sonata F1 cieszył do jesieni – pyszny, plenny, odporny ogórek. Rozczarował Pasalimo od Syngenty. Poza planem Amur F1 zasłużenie chwalony, odpowiada swoim opisom.
15 krzewów Sonaty i kilka Amura zupełnie wystarczyło na sałatki i przetwory.
Papryka słodka
Z powodu błędów popełnionych na etapie rozsady papryka nie osiągnęła swojego pełnego potencjału. Ale była jedna japońska hybryda, która zostanie u mnie na więcej niż jeden sezon.
Papryka słodka KS 2458 F1 od KITANO, typ kapia. Duże owoce z małą komorą nasienną, słodkie i aromatyczne. Nie chorowała, była wręcz oblepiona owocami. Krzew wysokorosnący, mocny, odporny na chłody.
Zniewalająca papryka słodka KS 2458 F1 od Kitano
Nie zrobiły na mnie szczególnego wrażenia Minerva F1, Bąbelki od Gawrysza (nigdy więcej niczego od tych „hodowców”), Prizma F1. Mam jeszcze torebkę czeskiej odmiany Ingrid, późnej, brązowej – sprawdzę 5 krzewów w tym sezonie.
Kalafior
Kasper F1 i Fargo F1 - dobre hybrydy z mocnymi dużymi różami kalafiora, powtórzę w nowym sezonie
Uprawiałam kalafior z rozsady. Odmiany Romanesco i fioletowe kalafiory siały się bezpośrednio w grunt – główki się nie zawiązały. Nie widzę sensu ich powtarzać.
Fasolka szparagowa
Była jednym z głównych „chciejstw”, bardzo ją lubimy i mrozimy na zimę. Jednak musiałam przesiewać wszystko oprócz odmiany Złota Gwiazda, ponieważ nasiona zostały zjedzone w ziemi na etapie kiełkowania. Serengeti, Blauhilde, Purple Teepee i Paloma – tych nie udało się przetestować. Zamiast nich posiałam lokalne odmiany z tanich opakowań. Ostatecznie udało się zjeść świeżą i zamrozić na cały sezon.
Kapusta brukselka
Kupiłam najdroższą odmianę – Franklin F1. Wyrosła pięknie, zawiązała zwarte główki i… została zniszczona przez mączlika. Żaden preparat nie działa na to stworzenie piekielne. Te maleńkie białe motylki wyssały całe życie z mojej kapusty, zanieczyściły ją spadzią miodową, na którą zlatują setki os i much, a na końcu wykończył ją grzyb sadzakowy. Jeszcze nie zdecydowałam, czy próbować ponownie, ponieważ nie chcę kupować osobnego preparatu przeciwko mączlikowi (Teppeki).
Warzywa liściowe i zioła
Sałaty Pearl Jam i Estroza z profesjonalnych opakowań bardzo mnie ucieszyły smakiem i wysoką kiełkowalnością. Nie strzelają w ogóle w pędy kwiatowe, nasion więc się nie doczekałam. Szpinat Spiros z jednego opakowania (200 nasion) wystarczył zarówno na mrożenie, jak i do sałatek. To plenna, soczysta odmiana z dużymi liśćmi, którą z pewnością powtórzę w tym roku.
Mangold nie przypadł mi do smaku – ma posmak surowego buraka z lekką, cierpką goryczką. Rukola, ogórecznik, pietruszka (Gigant z Włoch), koper (Mamut), seler naciowy, pak choi i mizuna – to była prawdziwa uczta smaków! Wychodzisz przed obiadem do ogrodu, zrywasz wszystkiego po trochu…
I jeszcze cebula. Głównym celem było wyhodowanie pora i szczypiorku. Por uprawiałam z rozsady, przycinając korzenie i „włosy” – wynik był przeciętny. Odmiany to Szwajcarski Gigant, Karotka i Elephant. Na miejsce wybrałam teren zacieniany w godzinach popołudniowych, co nie przypadło porowi do gustu. Mimo to cebuli starczyło na mrożenie i bieżące spożycie w sezonie. Szczypiorek okazał się zwykłą cebulą główkową – trafił się sort mieszany. Podobnie było z odmianą Winter Silver – zamiast piórek wyrósł por.
Nawóz i środki ochrony roślin
Maksymalny plan został zrealizowany zarówno pod względem chemii ogrodowej, jak i preparatów biologicznych. Wniosek nasunął się sam – im prościej, tym lepiej. Uprawa trikodermy i bakterii siana jest niewątpliwie bardzo interesująca, ale wymaga czasu, uwagi przy kontrolowaniu temperatur i innych warunków oraz samodyscypliny.
Ostatecznie i tak sięgnęłam po ochronę chemiczną, ponieważ cotygodniowe opryski według harmonogramu z nawożeniem i innymi pracami ogrodowymi okazały się niemożliwe do zrealizowania. A mszyce i stonka nic sobie nie robiły z aktofitów i podobnych środków.
Opryski leczniczo-profilaktyczne fungicydami i insektycydami przeprowadzałam według schematów Syngenty. Nie zawsze ich produktami, ale dobierałam substancje aktywne z ich asortymentu.
Nawożenie roślin prowadziłam zgodnie ze schematami zaproponowanymi przez Valerego z kanału YouTube „Ogród i Warzywnik Własnoręcznie”. Od rozsady po ostatnie podlewanie. Jestem więcej niż zadowolona – to prawdziwy przewodnik dla „zielonych” w tym temacie. Pewne informacje uzyskałam również z kanału „Rozkwit” – zwłaszcza o chemii nawozowej i stosowaniu preparatów biologicznych. Te dwa kanały naprawdę polecam.
W następnym sezonie będę dokumentować wszystko „na bieżąco” – od siewu rozsady po zbiór plonów. Taki sposób prezentacji będzie bardziej pomocny dla początkujących. „Naturalnego” rolnictwa jednak nie obiecuję. Powodzenia w nadchodzącym sezonie!